[Opinia] Wybory lokalne w Boliwii: potknięcie czy przełom?

Evo

Mimo zwycięstwa w skali całego kraju, wyniki ubiegłotygodniowych wyborów lokalnych w Boliwii zostały powszechnie uznane za porażkę rządzącego od 2006 roku Evo Moralesa i jego Ruchu na Rzecz Socjalizmu (Movimiento al Socialismo, MAS). Nie oznacza to jednak, że ogólnospołeczny „proces zmiany” zapoczątkowany przez pierwszego tubylczego prezydenta w historii tego andyjskiego państwa jest zagrożony.

W pierwszej turze wyborów, która odbyła się 29 marca 2015 roku kandydaci MAS zdobyli fotel gubernatora w zaledwie czterech z dziewięciu departamentów (Pando, Cochabamba, Oruro i Potosi). Dotychczas politycy nominowani przez MAS przewodzili siedmiu rządom regionalnym. W drugiej turze MAS ma jednak duże szanse na sukces w dwóch kolejnych departamentach, gdzie uzyskał najlepszy wynik w pierwszej turze (Beni oraz Chiquisaca). Zgodnie z przewidywaniami opozycja utrzymała władzę w departamencie Santa Cruz i przejęła ją w Tariji na południu kraju. Dotkliwą porażkę MAS zanotowało natomiast w największym departamencie La Paz, gdzie gubernatorem został Félix Patzi, minister edukacji w pierwszym rządzie Moralesa i kandydat centro-lewicowej partii Suwerenność i Wolność (Soberanía y Libertad, Sol.bo). Pokonał on lidera ruchów tubylczych Felipe Quispe Huancę. Prestiżowe klęski MAS poniósł również w dużych miastach jak Cochabamba, Oruro, Tarija, Santa Cruz, Trinidad, a także w swojej dotychczasowej twierdzy El Alto.

MAS znalazł się więc w dziwnej sytuacji: jednocześnie wygrał i przegrał wybory. Z czego wynika ten względnie słaby wynik, zwłaszcza jeśli porównać go z październikowymi wyborami ogólnokrajowymi, w których MAS zdobył przeszło 60% głosów i wygrał w ośmiu departamentach, a Morales po raz trzeci z rzędu został wybrany prezydentem?

W dużej mierze jest on pochodną specyfiki boliwijskiej sceny politycznej zdominowanej od 10 lat przez MAS. Zaplecze Moralesa nie jest bowiem klasyczną partią polityczną, lecz hybrydą łączącą w sobie zarówno cechy partii jak i instytucji parasolowej zrzeszającej szereg organizacji polityczno-społecznych. Dobrze zorganizowane związki zawodowe, ruchy chłopskie oraz tubylcze gwarantują wyborczą mobilizację szerokich mas społecznych i poparcie dla polityki rozwoju Boliwii prowadzoną przez MAS. Efekt ten silniejszy jest w wyborach ogólnokrajowych, gdzie egalitarna wizja państwa promowana przez MAS ściera się z perspektywą powrotu skompromitowanych w oczach większości społeczeństwa idei neoliberalnych. Dodatkowo, choć dla postronnego obserwatora grupy tworzące MAS stanowią spójną całość, to w rzeczywistości nie pozostają one bezkrytyczne wobec władz partii, a trwanie jedności ruchu zagwarantowane jest między innymi przez stałą krytyczną debatę w jego ramach. W ostatnim czasie coraz silniejsze były głosy sprzeciwu części działaczy wobec dopuszczenia prawicowych polityków pod parasol MAS, niewystarczające wysiłki mające na celu zwalczanie przemocy wobec kobiet czy utrzymanie wysokiego stopnia zależności gospodarki Boliwii od kopalnych źródeł energii.

Wynik MAS osłabiło również zbytnie zaangażowanie Evo Moralesa po stronie kandydatów swojej partii i nadużycie przy tym autorytetu sprawowanego urzędu. W przypadku departamentu La Paz i miasta El Alto posunął się nawet do gróźb uzależnienia rządowego wsparcia dla lokalnych projektów od wyboru kandydatów MAS. W obydwu przypadkach jego zapowiedzi przyniosły skutek odwrotny od zamierzonego. Negatywny efekt spotęgowały oskarżenia korupcyjne wobec kandydata na burmistrza El Alto oraz większa afera, w którą zamieszani są działacze organizacji chłopskich oraz tubylczych. Według prokuratury mieli oni zdefraudować 71 milionów bolivianos (ok. 38 milionów złotych) przeznaczonych na przeszło 150 projektów społecznych. Wykrycie skandalu osłabiło znacznie kandydaturę Felipe Quispe, który – choć sam nie znajduje się wśród podejrzanych – jako wieloletni lider ruchu tubylczego mocno odczuł oskarżenia skierowane pod adresem środowiska będącego jego politycznym zapleczem.

Czy marcowe wybory są oznaką kryzysu władzy MAS i mogą być interpretowane jako swoisty punkt zwrotny mogący zatrzymać „proces zmiany”? Choć lider Unii Demokratycznej (Unidad Democrática, UD), multimilioner i najgroźniejszy konkurent Moralesa w październikowych wyborach prezydenckich Samuel Doria Medina ogłosił początek nowego etapu w historii politycznej Boliwii (co w rzeczywistości znaczyłoby powrót do władzy tradycyjnych elit), to nie należy spodziewać się żadnej rewolucji. MAS ciągle skutecznie reprezentuje interesy większości Boliwijczyków, a silna pozycja opozycji w niektórych regionach nie przekłada się jednoznacznie na wyniki wyborów na poziomie ogólnokrajowym. Dodatkowo, opozycja wobec MAS nie jest jednolita – partia rządząca jest krytykowana zarówno z lewej jak i prawej strony. Trafna wydaje się być więc analiza wiceprezydenta Boliwii Álvaro Garcíi Linery, który gratulując opozycji dobrych wyników podkreślił, że słabszy wynik MAS nie wynika z chęci zejścia ze ścieżki rozwoju, jaką Boliwia kroczy od 2006 roku, lecz ze słabości lokalnych liderów i błędów popełnionych w trakcie kampanii.

Adam Traczyk

Polecamy także: [Analiza] Boliwia u progu trzeciej kadencji Evo Moralesa

Zdjęcie: Evo Morales w trakcie marszu pierwszomajowego w La Paz, 1 maja 2014 (fot. Eneas De Troya (CC BY 2.0)).

%d blogerów lubi to: