[Opinia] Wybory w Nigerii – po prostu demokracja
Nigeryjczycy dotychczas nie mieli okazji doświadczyć sytuacji, w której urzędujący prezydent nie wygrywa kolejnych wyborów. Tym razem było inaczej. Muhammadu Buhari, generał, muzułmanin i lider zamachu stanu z lat osiemdziesiątych, zdobył 54% głosów i pokonał 13 innych kandydatów, w tym urzędującego prezydenta Goodlucka Jonathana. Wybory odbyły się bez poważnych zakłóceń, a pokonany kandydat pogratulował swojemu następcy. Spokojnie, bezspornie, nowocześnie. Tak po prostu.
To były wybory wyjątkowe, pod wieloma względami.
Po pierwsze, po raz pierwszy użyto w Nigerii kart biometrycznych i poddawano głosujących weryfikacji poprzez odciski placów, co według Niezależnej Państwowej Komisji Wyborczej (INEC) miało ukrócić nadużycia. Idea słuszna, choć jej wprowadzenie w życie okazało się niedopracowane. W kilku komisjach wyborczych wystąpiły problemy techniczne, wobec czego zaplanowane na 28 marca wybory zostały gdzieniegdzie przedłużone o jeden dzień. Sam Goodluck Jonathan wraz z małżonką nie mogli zostać przez pół godziny zidentyfikowani w swojej komisji. Niemniej jednak obserwatorzy uznali wybory za wolne od większych nieprawidłowości.
Po drugie, wybory miały aż trzech bohaterów, choć Buhari jest oczywiście tym głównym. Podziękowania ze strony Nigeryjczyków (a także ze strony administracji amerykańskiej i unijnej) za sprawne i niezależne przeprowadzenie głosowania przez INEC spłynęły na ręce przewodniczącego Attahiru Jegi. Po wystąpieniu posła rządzącej Ludowej Partii Demokratycznej (People’s Democratic Party, PDP) Eldera Orubebe, który podczas ogłaszania wyników w telewizji oskarżył komisję o stronniczość, Attahiru Jega stał się ulubieńcem mediów społecznościowych. Trzecim bohaterem jest główny przegrany. Goodluck Jonathan zaraz po ogłoszeniu wyników – wbrew części swoich współpracowników – zadzwonił do Buhariego i pogratulował mu zwycięstwa. Tym szybkim ruchem udowodnił swoją klasę polityczną i zapobiegł protestom na ulicach nigeryjskich miast.
Muhammadu Buhari, pochodzący z północy kraju 72-letni muzułmanin i lider opozycyjnego bloku All Progressives Congress (APC), to człowiek doświadczony. Ma za sobą karierę wojskową, rządzenie Nigerią przez niespełna dwa lata w latach osiemdziesiątych i nieudany udział w trzech ostatnich wyborach prezydenckich. Słynie z uczciwości, zamiłowania do dyscypliny i ascetycznego stylu życia. Odsunął od władzy PDP Goodlucka Jonathana, która rządziła Nigerią nieprzerwanie od 1999 roku, czyli od zakończenia rządów wojskowych.
Ocena rządów Buhariego w latach osiemdzisiętych jest mieszana. Z jednej strony zasłynął z konsekwentnych prób zwalczania korupcji i nadużyć. Jest pamiętany za swoje zamiłowanie do porządku – wprowadził obowiązek ustawiania się w kolejce do autobusów, a spóźniających się do pracy urzędników karał wykonywaniem skoków-żabek. Jego programy gospodarczy i fiskalny okazały się jednak nieprzemyślane – inflacja była bardzo wysoka, a bezrobocie wzrosło.
Co dalej?
Przed Buharim chwila wytchnienia zanim obejmie władzę – kadencja Jonathana kończy się dopiero w maju. To dobry czas dla prezydenta-elekta do zwarcia szyków i określenia strategii walki z dwoma kluczowymi problemami Nigerii w 2015 roku: Boko Haram i pustą kasą państwa.
Boko Haram odpowiedzialna jest za śmierć 20 000 ludzi i przymusową migrację kolejnych trzech milionów. W lipcu 2014 Buhari sam doświadczył ataku ze strony islamistów, kiedy jego eskorta została ostrzelana w Kadunie w centralnej części kraju. Być może jego wojskowa przeszłość i umiłowanie dyscypliny pomogą w zwalczeniu zagrożenia, z którym Jonathan nie potrafił sobie poradzić.
Problem z dochodami budżetowymi to pokłosie niskich cen ropy, ale też konieczności wspierania waluty. Przed Buharim stoi wyzwanie dywersyfikacji źródeł dochodu państwa i walki z deficytem.
Zwycięstwo demokracji to dobry znak nie tylko dla Nigerii, ale dla całej Afryki. Pokojowe przeprowadzenie wyborów i dojrzałe uznanie porażki w największej gospodarce i najludniejszym państwie Afryki to zastrzyk optymizmu i energii dla zwolenników demokracji na całym kontynencie.
Ewelina Lubieniecka
Polecamy także: Analiza: Kto straci, kto zyska? Wpływ spadku cen ropy na rynku międzynarodowym na państwa Afryki subsaharyjskiej
Zdjęcie: Muhammadu Buhari (po środku z mikrofonem) w trakcie wiecu wyborczego (fot. Heinrich-Böll-Stiftung ((CC BY-SA 2.0)).