[Piotr Łukasiewicz] Afganistan dziś

Rywalizacja ISIS z talibami, zmiana granic na Bliskim Wschodzie i kulisy linczu w Afganistanie

Kabul

Państwo Islamskie jest dużo sprawniejsze militarnie od talibów, uderza tam, gdzie chce. Ale w rzeczywistości nie wiadomo, jak bardzo zagraża Zachodowi – ocenia były ambasador RP w Afganistanie Piotr Łukasiewicz w rozmowie z ekspertem Global Lab, Maciejem Michałkiem.

Zacznijmy od budzącego wielkie emocje wydarzenia, które obiegło światowe media wiosną tego roku. W Kabulu doszło wówczas do bestialskiego linczu na kobiecie, Farkhundzie, który nakręcono telefonami komórkowymi i udostępniono w internecie. Kobieta została, niesłusznie jak się później okazało, oskarżona o zniszczenie Koranu i zaatakowana w biały dzień przez tłum mężczyzn, przy całkowitym braku reakcji znajdujących się w pobliżu policjantów. Doszło do tego w okolicy meczetu w stolicy kraju. Jak to w ogóle było możliwe? Czy w Afganistanie aż tak brutalne jest życie codzienne?

Dla bestialstwa nie ma żadnego usprawiedliwienia, jednak ta sprawa mnie również zainteresowała. W czasie pracy w ambasadzie w Kabulu przejeżdżaliśmy koło tego meczetu wiele razy i zawsze budził on moje zaciekawienie. Wszędzie wokoło stoją wróżbici, magicy, przepowiadacze przyszłości. W Kabulu są z resztą co najmniej trzy takie meczety, w których handluje się talizmanami, przychodzą po nie kobiety i zamawiają uroki, najczęściej związane z macierzyństwem. Jest to rzecz typowo charakterystyczna dla afgańskiej odmiany islamu, sufizmu.

W pobliżu meczetu jest również niewielki placyk pełen gołębi. Gdyby ktoś przyjechał, pomyślałby że to fajne miejsce turystyczne. Ale dla miejscowych muzułmanów to miejsce święte, pełne mistycyzmu, nastawione na kontakt z Bogiem. Te gołębie w sufizmie afgańskim pełną rolę łącznika między światem żywych i umarłych, mają wielką rolę religijną. Samo kupowanie im ziarna ma już formę rytuału.

I w to miejsce weszła kobieta, wykształcona na salafickim uniwersytecie, w których nauczana jest „czysta” wersja islamu, zwalczająca suficki mistycyzm jako bezbożność. Kobieta ta głośno starała się ratować miejscowe kobiety przez „szatańskimi praktykami” kupowania talizmanów, odważyła się podważyć nie tylko świętość tego miejsca, ale też biznes, którym jest tamtejszy handel talizmanami. I z tego co wiem, ta kobieta przychodziła tam kilka razy, ta sprawa narastała. Słowa kobiety odebrano jako zamach na ich wiarę, na wyświęcone, tradycyjne rytuały. Konserwatywny Afganistan broni się przed wszelkimi nowinkami, też religijnymi. Na to nałożyła się dodatkowo frustracja młodych mężczyzn, którzy nie mogą znaleźć pracy i nie stać ich na małżeństwo, wobec kobiet

To ciekawe, że o okolicznościach tych nie mogłem nigdzie znaleźć nawet wzmianki, nawet nie zająknęły się o nich światowe media. A skąd fałszywy zarzut o spalenie Koranu?

Mogę jedynie zgadywać, ale w sprzedawanych koralikach, amuletach, często poukrywane są wersety z Koranu. Teoretycznie negowanie ich świętości mogło zostać więc odebrane za atak na sam Koran.

Nie mniej szokująca od samego linczu na bezbronnej kobiecie była bezczynność stojących w pobliżu policjantów. Dlaczego nie powstrzymali oni samosądu i nie zapobiegli tej tragedii?

Policjant  afgański to taka osoba, która bardzo chce mieć władzę, ale ma bardzo słabą pozycję społeczną, jest też źle wyszkolona i wyposażona. Daleko im do dość sprawnych fizycznie polskich policjantów. Są ponadto bardzo skorumpowani, np. wjechanie jakimkolwiek pojazdem do Kabulu wymaga zapłacenia łapówek na policyjnych punktach kontrolnych. Krótko mówiąc, pozycja policji w Afganistanie jest bardzo słaba i jej interwencja i tak byłaby nieskuteczna.

Talibowie a Państwo Islamskie

Przed miesiącem rozpoczęła się kolejna wiosenna ofensywa talibów w Afganistanie. W jakim stanie znajduje się obecnie ten ruch?

Talibowie są obecnie w fatalnym stanie, mają problem z organizacją. Są silni wojskowo i administracyjnie, natomiast nie mają centralnego przywództwa, istnieje kilka ośrodków władzy, co ich osłabia. Do tego dochodzi korupcja wśród talibów i słabość ich systemu sądownictwa – wyroki można kupić, są też słabo uzasadniane, to zniechęca ludzi. Do tego od 2005 roku Amerykanie prowadzą sprawdzony w Iraku program szkolenia lokalnych milicji. Te milicje, wyszkolone i utrzymywane przez USA, przebywają stale w afgańskich wioskach i robią lokalne rewolucje przeciwko talibom, ograniczając zasięg ich działania.

Czy wobec trudności wśród talibów są szanse na sukces rozmów pokojowych pomiędzy nimi i rządem afgańskim? Na ten temat regularnie pojawiają się doniesienia, jakiś czas temu zaangażować się miały w nie nawet Chiny.

Jestem wobec tego sceptyczny, gdyby miało coś z tych negocjacji wyjść, to by już wyszło. Kiedy był na to czas, w 2001 czy w 2008 roku, to Stany Zjednoczone nie chciały rozmawiać. Dziś chcą, ale talibowie są rozproszeni i nie ma z kim. Nie ma na przykład przywódcy, który mógłby zagwarantować zawieszenie broni.

Jaki wpływ na sytuację w Afganistanie może mieć zatem Daesh (arabska nazwa Państwa Islamskiego)? Władze w Kabulu ostrzegają już, że na zachodzie kraju działają jego punkty rekrutacyjne.

I tu się pojawia ruch, który jest nowy i ma pieniądze, dużo pieniędzy z państw Zatoki Perskiej. Informacje o bojownikach Daesh zaczęły pojawiać się od ubiegłego roku, zaczęło dochodzić do walk…

Kilka dni temu ścięli oni 12 talibów, którzy uciekali przed wojskami rządowymi…

No właśnie. To jest bardzo ciekawa dynamika, ale trudno powiedzieć do czego ona doprowadzi. Jeżeli bojownicy z Daesh staną się w Afganistanie stroną rozsądzającą pomiędzy rządem i talibami, mogłoby dojść do powtórki z połowy lat dziewięćdziesiątych. Do trwającej wówczas wojny domowej włączyła się nowa siła – talibowie – i bardzo szybko „posprzątali”, przejęli kontrolę nad niemal całym Afganistanem. I tym razem mogłoby być podobnie.

Warto też zwrócić uwagę, że bojownicy Daesh są dużo sprawniejsi pod względem wojskowym od talibów. Daesh uderza tam, gdzie chce, w przemyślany sposób. Są świetnie wyszkoleni, ich dowódcami są przede wszystkim dawni oficerowie armii Saddama Husajna. Gdyby talibowie chociaż raz zrobili w Kabulu skoordynowane 3 zamachy terrorystyczne jednego dnia, wybuchłby chaos i niekompetentne siły bezpieczeństwa nigdy by tego nie opanowały. Mógłby upaść rząd. Ale talibowie nigdy nie byli w stanie tego zrobić.

Czy należy się wobec tego spodziewać gwałtownego wzrostu znaczenia Daesh w Afganistanie i zmarginalizowania ruchu talibów?

Dla talibów to na pewno jest problem, widać to choćby w ich wiosennej ofensywie, w której musieli wprowadzić nowinki taktyczne. Tym razem skupiają się na atakowaniu miast oraz centrów handlu opium. W ten sposób starają się oni odzyskać źródła dochodu, bo wsparcie szejków z Zatoki Perskiej przejęte zostało w znacznym stopniu przez Państwo Islamskie.

Ale to nie jest też tak, że Daesh jest całkiem przeciwne talibom. Talibowie, jako weterani walk od wielu lat, mają wśród nich dobrą renomę, również wielu przywódców Daesh jest byłymi talibami, którzy zachowali swoje regionalne powiązania.

Ponadto, jak wspomniałem, w Afganistanie bardzo trudno przedostają się nowinki z zewnątrz. W Afganistanie już raz był kalifat (w latach 1996-2001 – MM), stworzony przez mułłę Omara, i okazał się słabo funkcjonujący. Trudno powiedzieć, czy pojawienie się Daesh do czegoś doprowadzi. Poza tym ruch ten ma tyle problemów u siebie, w Iraku i Syrii, że nie sądzę, by miał teraz możliwości rozciągnąć swoje macki aż w Afganistanie.

Zmiana granic na Bliskim Wschodzie?

A czy Afganistan w ogóle jest częścią terenów, do których Daesh uzurpuje sobie prawo zwierzchności? Jego bojownicy mówią o odradzaniu Wielkiego Khorasanu, obszaru rozciągającego się na wschód od Iranu, czyli obejmującego Afganistan. Ale w rzeczywistości zajmują dziś obszary zupełnie gdzie indziej, na zachód od Iranu.

No właśnie, dlatego nie sądzę, żeby to był poważny zamiar, by rozciągnąć nad Afganistanem swoją władzę, raczej ograniczają się do dawania lokalnych zachęt. Poza tym, choć Daesh ogłasza koniec utworzonych po I wojnie światowej granic, ustalonych w tajnej umowie Sykesa-Picota, to również nic takiego się nie dzieje. Te granice wciąż istnieją. Okazuje się, że po syryjskiej stronie ich bojownicy są bardzo ideologiczni, nastawieni dżihadystycznie, zaś w Iraku problemem jest konflikt pomiędzy sunnitami i szyitami oraz walka o wpływy z ropy naftowej. A cały Daesh nie jest okrzepłym organizmem, jego administracja nie działa sprawnie.

Jednak jakoś działa, funkcjonuje transport, sądy, usługi…

To jest tak, że np. lekarz w Mosulu, który wpadł w ręce Daesh w 2014 r., może praktykować, ale pensję dostaje z Bagdadu.

Z Bagdadu?

Działają wyspecjalizowani pośrednicy, którzy wożą te pensje z Bagdadu do Mosulu, po drodze dając oczywiście zarobić pośrednikom.

Nie jest więc tak, że sztucznie przecież stworzone granice państwowe, otwarcie negowane teraz przez Daesh, rzeczywiście mogą zostać zmienione? Co choćby z Kurdystanem, o który od tylu lat walczą mniejszości kurdyjskie w Turcji, Syrii i Iraku?

Przede wszystkim Daesh nie zachowuje się jak państwo, nie uznaje innych państw, samo też nie nawiązuje relacji. Wydaje mi się, że bliskowschodnie państwa są na tyle silne, że nie ma już powrotu do dawnych granic.

A są szanse dla Kurdów?

Wątpię. Irackim Kurdom dobrze żyje się tak, jak jest teraz, czerpią duże zyski z ropy naftowej i nie przejawiają chęci do walki o większe państwo kurdyjskie. Turcja jest z kolei zbyt silna, by pozwolić tureckim Kurdom na próbę „wycięcia” części własnego terytorium. Poza tym kurdyjskie wojska, Peszmergowie, są dość marną siłą wojskową, a Kurdowie mają też teraz olbrzymi bieżący problem z uchodźcami, których liczbę w irackim Kurdystanie szacuje się nawet na dwa miliony.

Jak bardzo Zachód, w tym Polska, powinny obawiać się Daesh? Czy ruch ten może zacząć bezpośrednio zagrażać Europie?

Nie wiadomo, w jakim stopniu Daesh zagraża Zachodowi. Może warto zwrócić uwagę na przypadek talibów, którzy podejrzewam, że nawet gdyby mieli możliwości, nie odważyliby się dziś na organizację dużego zamachu na Zachodzie. Zamach taki znów dałby silny impuls do zjednoczenia się Zachodu w walce z islamistami i przysporzyłby im samych problemów.

Rozmawiałem na ten temat z różnymi talibami w Kabulu i łączyło ich jedno – przekonanie, że zrobili największy błąd w swoim życiu, udzielając schronienia bin Ladenowi, a później odmawiając jego wydania. Oni tego autentycznie żałują, gdyby nie to, możliwe, że wciąż by rządzili w Afganistanie. Być może jest to jakaś lekcja również dla Daesh.

Piotr Łukasiewicz jest pułkownikiem rezerwy Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej. Uczestniczył w misji stabilizacyjnej w Iraku, współtworzył polską strategię obecności wojskowej w Afganistanie. W latach 2012-2014 był ambasadorem Polski w Afganistanie.

Zdjęcie: Panorama Kabulu (fot. UK Ministry of Defence (CC BY-NC 2.0)).

%d blogerów lubi to: