[Oliver Stuenkel] Podzielony Zachód w postzachodnim świecie
W obliczu coraz liczniejszych globalnych wyzwań i przesunięcia się ośrodka władzy w stronę regionu Azji i Pacyfiku, decyzja Wielkiej Brytanii o opuszczeniu Unii Europejskiej szkodzi strategicznym interesom Zachodu, ponieważ ogranicza polityczne znaczenie Europy oraz jej zdolność do wpływania na kształt globalnych problemów w postzachodnim świecie. Możliwość wygrania wyborów prezydenckich w USA przez Donalda Trumpa nasuwa wątpliwości co do stabilności partnerstwa transatlantyckiego. Co niemniej ważne, wzrost polityki opierającej się na manipulowaniu nastrojami wyborców [“post-truth” politics] i coraz większa rola polityki tożsamościowej grozi podważeniem kluczowej przewagi Zachodu w obliczu rosnącego znaczenia Chin: pełnej zakłóceń, lecz ostatecznie umiarkowanej oraz dającej stabilność demokracji, sposobu, w jaki radzi sobie z wyzwaniami różnorodności i globalizacji oraz zdolności do integracji migrantów z całego świata.
Katastrofy rzadko wynikają z działań jednej osoby. Brexit przejdzie do historii jako wynik niezwykłego splotu błędów popełnionych przez kilku przywódców politycznych w Londynie. Ich błędy odbiją się szerokim echem daleko poza Wielką Brytanią, przedłużając wewnętrzny kryzys, który nie pozwala Europie zmierzyć się ze znacznie poważniejszymi kwestiami o znaczeniu globalnym. Wynikająca z Brexitu stagnacja może objąć cały kontynent, wzbudzając najprawdopodobniej antyeuropejskie nastroje.
Zainspirowane Brexitem radykalne partie prawicowe i lewicowe w całej Europie wzywają teraz do jak najszybszej organizacji głosowania w kwestii obecności w UE. O ile, jak dotąd, większość z nich pozostawała poza marginesem sceny politycznej, możemy być pewni, że jeśli jakiekolwiek średnie czy duże państwo europejskie ogłosi referendum (nie mówiąc już o jego ewentualnym negatywnym wyniku), przyczyni się do jeszcze większego zamieszania w ramach UE i ograniczy jej starania w wyrażaniu spójnej globalnej strategii w sprawach takich jak migracja czy rosnące znaczenie Chin. Populistyczne partie sprawują już rządy w Budapeszcie, Warszawie i Atenach.
Są jednak i dobre wiadomości dla Unii Europejskiej. Szkocka Partia Narodowa zapowiedziała już organizację drugiego referendum w kwestii uzyskania niepodległości od Zjednoczonego Królestwa i wydaje się, że Szkocja będzie chciała pozostać w Unii Europejskiej, podkreślając w ten sposób atrakcyjność tego klubu. Jednak to właśnie w tym tkwi problem: Brexit przyczynił się do tego, że relacje między Wielką Brytanią a kontynentalną Europą polegające na obopólnych korzyściach, stały się grą o sumie zerowej. Chcąc dać przykład i osłabić ruchy na rzecz opuszczenia Unii we Francji i innych państwach, Unia prawdopodobnie będzie się starać, aby Brexit okazał się dla Wielkiej Brytanii maksymalnie bolesnym procesem. Możemy się spodziewać, że UE, ratując samą siebie, zdecyduje się na surową rozprawę z Wielką Brytanią, aby dać wyraźny sygnał innym państwom, jak wysoka będzie cena wyjścia.
W całej sytuacji najgroźniejszy jest być może wzrost popularności polityki opierającej się na manipulowaniu nastrojami wyborców, która może rzeczywiście mieć głęboki wpływ na przyszłość Zachodu. Odrzucenie przez populistów globalizacji, ich przywiązanie do nacjonalizmu i koncepcji „zderzenia cywilizacji” oraz podsycanie przez nich napięć między elitami (łącznie z mediami głównego nurtu) a „zwykłymi ludźmi” mogą w pewnym momencie podważyć zasadniczy sposób postrzegania polityki międzynarodowej – wedle którego, mimo rzadkich wyjątków (takich jak George W. Bush), zachodnie demokracje są zwykle bardziej stabilne i przewidywalne niż autokracje, ponieważ wybierają kandydatów dążących do konsensusu. Jednakże Brexit i sukcesy Donalda Trumpa doprowadziły do niebywałej sytuacji, w której, przynajmniej tymczasowo, Zachód postrzegany jest (obok Syrii) jako główne źródło problemów i nieobliczalnego działania w skali globalnej, podczas gdy polityka w autorytarnej Rosji i Chinach postrzegana jest jako oaza spokoju.
Wiele wskazuje na to, że ta sytuacja nie potrwa to długo, biorąc szczególnie pod uwagę to, że patrząc z zewnątrz na z pozoru umiarkowaną politykę Chin, niewiele można powiedzieć o tym, jak wygląda ona od środka. Niepokojące jest jednak to, że agencje zajmujące się oceną ryzyka politycznego konsekwentnie uznają, że to demokracje są źródłem bardziej nieobliczalnych działań niż reżimy autorytarne. Im dłużej będzie się utrzymywać taka sytuacja, tym trudniejsze będzie przekonanie innych krajów, że obrona demokratycznych rządów na świecie jest korzystna zarówno moralnie, jak i strategicznie. Na tej samej zasadzie, im silniejsze stawać się będą postawy antyislamskie w zachodnich demokracjach, tym trudniej będzie powoływać się na zasady moralne i krytykować rządy w Chinach, Mjanmie i innych państwach za sposób, w jaki traktują one swoje mniejszości religijne.
Podczas gdy Pekin angażuje się w bezprecedensowy proces tworzenia instytucji międzynarodowych, rozszerzający wpływy Państwa Środka w Azji, Afryce i Ameryce Łacińskiej (przy pomocy zarządzającego przez BRICS Nowego Banku Rozwoju, Azjatyckiego Banku Inwestycji Infrastrukturalnych (AIIB) itd.) oraz dąży do uzyskania większej władzy w ramach istniejących instytucji, takich jak MFW, przyjmująca zdecydowaną postawę, pewnie czująca się wobec wyzwań globalizacji, większej wielobiegunowości i bardziej azjocentrycznego porządku światowego Europa jest potrzebna światu do poszukiwania rozwiązań dla globalnych wyzwań. Wiąże się to również z koniecznością osiągnięcia przez UE większych zdolności do tworzenia wspólnej strategii w obliczu wzrostu znaczenia Chin, aby uniknąć sytuacji braku koordynacji działań państw członkowskich. Gdy rząd w Pekinie zapraszał inne państwa do włączenia się do AIIB, Unia Europejska negocjująca wspólnie swoją akcesję mogła uzyskać znacznie większą siłę przetargową i wpływ na zasady funkcjonowania banku.
Z Wielką Brytanią poza klubem przyszedł, jak twierdzą niektórzy, czas na przygotowania do głębszej integracji, np. w dziedzinie bezpieczeństwa, i ustanowienie wspólnej armii UE — byłby to krok wzmacniający zdolność Europy do mówienia jednym głosem w sprawach wojny i pokoju. Biorąc pod uwagę fakt, że nadchodzące dekady kształtowane będą przede wszystkim przez dwubiegunowy porządek Waszyngton-Pekin – w ramach którego interesy USA skupione będą bardziej w Azji niż na Atlantyku – z perspektywy geopolitycznej jedynie większa integracja pozwoli uniknąć osłabienia zdolności Europy do wpływania na kształt spraw globalnych.
Oliver Stuenkel
tłum. Jakub Barszczewski
Oliver Stuenkel studiował na Universidad de Valencia oraz w Kennedy School of Government na Harvardzie. Tytuł doktora uzyskał na Uniwersytecie Duisburg-Essen. Obecnie jest adiunktem w Fundacji im. Getúlio Vargasa w Sao Paulo, jednej z najbardziej prestiżowych instytucji badawczych w Brazylii, a także non-resident Fellow w Global Public Policy Institute (GPPi) w Berlinie oraz członkiem Carnegie Rising Democracies Network. Wcześniej wykładał na Uniwersytecie São Paulo oraz Uniwersytecie Jawaharlala Nehru (JNU) w New Delhi. Był członkiem delegacji Brazylii przygotowującej czwarty, piąty i siódmy szczyty BRICS. Jego badania skupiają się na mocarstwach wschodzących, szczególnie na polityce zagranicznej Brazylii, Indii i Chin, oraz roli tych państw wglobal governance. Jest autorem m.in. India-Brazil-South Africa Dialogue Forum (IBSA): The Rise of the Global South? (Routledge Global Institutions, 2014) oraz BRICS and the Future of Global Order (Lexington, 2015).
Tekst ukazał się w ramach współpracy Global.Lab z Post-Western World. Artykuł ukazał się pierwotnie 25 czerwca 2016 roku.
Zdjęcie: Garon S (CC BY-NC-ND 2.0)