[Oliver Stuenkel] Porządek postzachodni
Jesteśmy świadkami historycznego przesunięcia układu sił z Zachodu do Azji, a jego skutki są odczuwane na całym świecie. Za jakieś dziesięć lat, Chiny prześcigną Stany Zjednoczone i staną się największą światową gospodarką. Zachód zaś powoli traci zdolność do ustalanie światowych reguł gry.
Jednakże patrząc wstecz widzimy, że globalna przewaga Zachodu jest w historii świata czymś wyjątkowym – mgnieniem oka w historycznej skali. Trwająca dwa stulecia niespotykana koncentracja siły gospodarczej umożliwiła Zachodowi, którego ludność stanowi raptem niewielki ułamek światowej populacji, szerzyć własny model ekonomiczny i społeczny na większości obszarów globu. Dla większości obserwatorów niezachodni aktorzy w tym okresie praktycznie nigdy nie grali ważnej roli w światowym układzie sił.
Nic dziwnego zatem, że wielu na Zachodzie widzi wyłaniający się układ sił – już nie pod ich przewodnictwem – jako chaotyczny, dezorientujący i niebezpieczny. W rzeczy samej, wększość ekspertów od spraw międzynarodowych uważa, że relatywne słabnięcie siły USA będzie miało głęboko negatywne globalne konsekwencje.
Nasza zachodniocentryczna perspektywa
Niemniej, nasze zrozumienie jak ukształtował się dzisiejszy światowy porządek i jaki kształt przybierze on w przyszłości jest ograniczone. Próbujemy wyobrazić sobie postzachodni świat z ograniczonej, zachodniocentrycznej perspektywy. Graham Allison z Uniwersytetu Harvarda nazywa ostatnie tysiąc lat millenium, w którym Zachód stanowił „polityczne centrum świat”. Takie poglądy są nie tylko historycznie nieprawdziwe, ale także w dramatyczny sposób nie doceniają wpływu, jaki niezachodni myśliciele i kultury wywarły na Zachód, i tego jak bardzo polegał on na wiedzy, technologii i ideach pochodzących z zewnątrz.
Przez nasze zachodniocentryczne postrzeganie świata nie tylko nie dostrzegamy roli, jaką niezachodni aktorzy grali w przeszłości i jaką odgrywają we współczesnej polityce międzynarodowej, ale też nie doceniamy wpływu, jaki będą wywierać w przyszłości. Na przykład Chiny były największą światową gospodarką aż do XIX wieku. Dziś zaś Chiny przyjmują na siebie więcej odpowiedzialności na arenie międzynarodowej niż większość zdaje sobie sprawę: Pekin wystawia więcej sił pokojowych niż reszta stałych członków RB ONZ razem wziętych. Kilka dni po zwycięstwie Donalda Trumpa w wyborach w listopadzie 2016 roku, chiński rząd wezwał go do przestrzegania postanowień paryskiego porozumienia klimatycznego. Możemy się spodziewać, że w najbliższych latach to właśnie Chiny staną się główną siłą w walce ze zmianami klimatu. Tego samego dnia, prezydent Chin Xi Jinping wybrał się na szczyt APEC w Limie, gdzie zapewnił decydentów z krajów Ameryki Łacińskiej, że Chiny będą wciąż wspierać wolny handel i globalizację. Wszystko to pokazuje jak szybko państwa mogą reagować na powstającą polityczną próżnię. Nie ma żadnego powodu aby sądzić, że pozachodni porządek globalny będzie bardziej chaotyczny i mniej stabilny niż aktualne status quo.
Równoległy porządek
Wschodzące mocarstwa z Chinami na czele, raczej niż rzucając wyzwanie istniejącym instytucjom międzynarodowym, starają się stawiać pierwsze cegiełki w czymś, co moglibyśmy nazwać „równoległym porządkiem światowym”, który początkowo będzie komplementarny wobec istniejących instytucji, a w dalszym terminie może starać się je zastąpić. Ten nowy ład jest już tworzony; składają się na niego między innymi założony przez kraje BRICS Nowy Bank Rozwoju i Azjatycki Bank Inwestycji Infrastrukturalnych (uzupełniające działalność Banku Światowego), Universal Credit Rating Group (uzupełniający działalność Moody’s i S&P), China Union Pay (komplementarne wobec Mastercard i Visa), CIPS (będący odpowiednikiem systemu SWIFT), BRICS (będące odpowiednikiem grupy G7) i wiele innych inicjatyw. Wciąż wielu osobom nieznane, to te instytucje będą grały kluczową rolę w wyłanianiu się postzachodniego porządku światowego.
Struktury te nie wyłaniają się dlatego, że Chiny i inne kraje wschodzące mają fundamentalnie nowe pomysły na to jak radzić sobie z globalnymi wyzwaniami, ani dlatego że chcą zmienić normy i zasady uprawiania polityki międzynarodowej; są raczej tworzone po to, aby stać się narzędziami do projektowania własnej siły, tak samo jak istniejące instytucje globalne zostały stworzone, aby projektować siłę Zachodu. Te nowe instytucje powstały po części z powodu ograniczonej płynności obecnego porządku, a po części z powodu niezdolności tradycyjnych instytucji międzynarodowych do kooptacji wchodzących potęg. Na dziś to wciąż Europa ma monopol na zarządzanie Międzynarodowym Funduszem Walutowym (obecnie pod przewodnictwem Francuzki Christine Lagarde), a prezydentem Banku Światowego wciąż jest obywatel USA (Jim Yong Kim). Z punktu widzenia amerykańskiego czy francuskiego rządu mogą to być szczegóły, ale z brazylijskiej czy indyjskiej perspektywy sytuacja ta symbolizuje brak zainteresowania Zachodu dla demokratyzacji współczesnych struktur.
Hegemonia Zachodu jest tak głęboko zakorzeniona i wszechobecna, że myślimy o niej jako o czymś naturalnym, co ogranicza naszą zdolność do obiektywnego oszacowania konsekwencji jej zmierzchu. Przejście do porządku prawdziwie wielobiegunowego – nie tylko ekonomicznego, ale też militarnego i do zdolności wielu stron do narzucania polityk na poziomie globalnym – będzie dla wielu niepokojące, ale koniec końców może to być szansa na porządek znacznie bardziej demokratyczny niż jakikolwiek do tej pory, dający znacznie więcej miejsca na prawdziwie szczery dialog, ułatwiający rozprzestrzenianie się wiedzy i umożliwiający bardziej innowacyjne i efektywne metody w radzeniu sobie z globalnymi wyzwaniami w nadchodzących dekadach. W tym kontekście kluczowe było włączenie się Niemiec i szeregu innych państw europejskich (w tym Polski – przyp. tłum.) do grona członków założycieli tworzonego przez Chiny banku AIIB, pomimo presji Stanów Zjednoczonych wobec Berlina, Paryża i Londynu, aby tego nie robiły.
Negocjowanie w systemie postzachodnim, zawierającym zarówno stare jak i nowe instytucje, będzie bez wątpienia bardziej skomplikowane niż kiedykolwiek wcześniej. jednak Zachód nie powinien podchodzić do tego pesymistycznie, tylko aktywnie podjąć się wyzwań zmiany w równowadze sił, próbować kształtować wyłaniające się struktury zamiast koncentrować się na wycofywaniu się z konfrontacji.
Oliver Stuenkel
tłum. Maciej Bonsignori
Oliver Stuenkel studiował na Universidad de Valencia oraz w Kennedy School of Government na Harvardzie. Tytuł doktora uzyskał na Uniwersytecie Duisburg-Essen. Obecnie jest adiunktem w Fundacji im. Getúlio Vargasa w Sao Paulo, jednej z najbardziej prestiżowych instytucji badawczych w Brazylii, a także non-resident Fellow w Global Public Policy Institute (GPPi) w Berlinie oraz członkiem Carnegie Rising Democracies Network. Wcześniej wykładał na Uniwersytecie São Paulo oraz Uniwersytecie Jawaharlala Nehru (JNU) w New Delhi. Był członkiem delegacji Brazylii przygotowującej czwarty, piąty i siódmy szczyty BRICS. Jego badania skupiają się na mocarstwach wschodzących, szczególnie na polityce zagranicznej Brazylii, Indii i Chin, oraz roli tych państw w global governance. Jest autorem m.in. India-Brazil-South Africa Dialogue Forum (IBSA): The Rise of the Global South? (Routledge Global Institutions, 2014) oraz Post-Western World: How Emerging Powers Are Remaking Global Order (Polity, 2016).
Tekst ukazał się w ramach współpracy Global.Lab z Post-Western World.