„Rewolucja” Macrona – reformy kodeksu pracy

22 września w obecności mediów prezydent Francji Emmanuel Macron złożył podpis pod reformą prawa pracy. Brytyjski „The Guardian” całe przedsięwzięcie porównał do ceremoniału typowego dla podpisywania dekretów przez Donalda Trumpa. Jednak ów rozmach nie powinien dziwić – Macron od początku uważał reformę za jeden z priorytetów swojej prezydentury. Zdaniem lidera En Marche! (REM) wprowadzone zmiany mają przyczynić się do zwiększenia zatrudnienia i konkurencyjności Francji. Są też zwieńczeniem wezwań do uelastycznienia rynku pracy, o czym liberałowie mówią od trzech dekad. Procesowi wdrażania reformy prawa pracy towarzyszy jednak silny opór Francuzów i liczne strajki.

Prezydent wierzy, że uelastycznienie rynku pracy to antidotum na wysokie w skali europejskiej bezrobocie, którego stopa wynosi obecnie we Francji 9,5 procent. Ambicją Macrona jest, aby do 2022 roku została zredukowana do 7 procent. Jednocześnie prezydent otwarcie mówi, że bezpowrotnie minęły czasy, w których pracowało się przez całe życie w jednym przedsiębiorstwie. Przyszłość przyniesie częstsze zmiany miejsc pracy i konieczność przekwalifikowywania się. Bezrobocie ma być w tym procesie „okresem przejściowym”. Kluczowym słowem charakteryzującym pomysły Macrona jest „elastyczność”. To właśnie ona, wprowadzana na szeroką skalę, ma zachęcać przedsiębiorców do zatrudniania nowych pracowników. Dlatego główne zapisy reformy można streścić w formułce „easier to hire and fire”. Problem w tym, że dalece idąca deregulacja wprowadza szereg zagrożeń dla zatrudnionych i osłabia ich pozycję w relacjach z pracodawcą. Przeciwnicy reformy alarmują, że Macron podrzuca pracownikom kukułcze jajo, które jedynie usankcjonuje niepewną sytuację w zakładach pracy, a sam projekt nazywają prezentem dla przedsiębiorców. Chociaż do pełnej implementacji reformy potrzebna jest ratyfikacja przez parlament, wiele przepisów weszło w życie z końcem września.

Główne zapisy reformy można streścić w formułce „easier to hire and fire”.

Sama reforma wprowadza zmiany przede wszystkim dla małych i średnich przedsiębiorstw. To właśnie one stanowią około 95 procent wszystkich francuskich firm i zatrudniają około 50 procent francuskich pracowników. Mniejsze firmy zyskają większą swobodę w obszarze negocjowania warunków pracy (w tym wysokości pensji) ze swoimi pracownikami. W firmach zatrudniających do 50 osób tego typu rozmowy będą mogły się toczyć bez udziału związków zawodowych. Przedsiębiorstwa nie będą tym samym związane ogólnymi, kompleksowymi umowami negocjowanymi przez związki zawodowe.

Elastyczne podejście dotyczy również przepisów krajowego kodeksu pracy dotyczących form zatrudnienia. Ambicją Macrona było zmodyfikowanie dwóch głównych typów umów. Chodzi o „CDI” (Contract Duration Indeterminée), czyli umowę na czas nieokreślony oraz „CDD” (Contract Duration Determinée), czyli umowę na czas określony. Ten drugi typ zawiera mniejsze obostrzenia prawne,, przez pracodawców był jednak uważany za „zbyt sztywny”. Do tej pory kodeks określał minimalną długość czasu trwania umowy oraz warunki jej przedłużenia (maksymalnie dwa razy). To jednak nie powstrzymywało nadużyć. Firmy mają w zwyczaju zatrudniać pracowników na umowie krótkoterminowej ponownie po jakimś czasie, żeby uniknąć większych kosztów związanych z umową na czas nieokreślony. Plan Macrona przenosi centrum decyzyjne w sprawie umów na czas określony z poziomu prawa krajowego na poziom sektorów gospodarki. Każda branża będzie mogła ustalać minimalny czas trwania umowy i limit razy na jej odnowienie.

Reforma wprowadza również istotne zmiany w kwestii zwolnień. Zmienione zostały bowiem terminy składania skarg po zwolnieniu. Termin na jej wniesienie został ograniczony do jednego roku dla wszystkich rodzajów zwolnień. Do tej pory (z wyjątkiem zwolnień ze względów ekonomicznych) było to dwa lata. Zmiany dotyczą również odpraw. Przedsiębiorcy mieli skarżyć się, że rozwlekłość postępowań oraz kary finansowe zniechęcają ich do zatrudniania kolejnych pracowników. Macron postanowił wyjść im naprzeciw. Ustalono limit odszkodowań przyznawanych przez sądy w przypadku spraw o nieuczciwe zwolnienie. W wyniku silnego sprzeciwu związków zawodowych podobna propozycja zmiany prawa została wycofana za kadencji Françoisa Hollande’a. W przypadku uznania zwolnienia przez sąd za nieuzasadnione odszkodowanie pracownicze będzie ograniczone do kwoty trzymiesięcznego wynagrodzenia w przypadku dwuletniego stażu pracy. Kwota ta będzie zwiększać się progresywnie wraz z długością stażu – po 30 latach pracy rekompensata wyniesie kwotę równą 20 miesiącom wynagrodzenia. Związkom zawodowym udało się natomiast wywalczyć zwiększenie standardowych odpraw z 20 do 25 procent pensji za każdy przepracowany w firmie rok.

Zmianom ulegają też warunki, na jakich we Francji funkcjonują międzynarodowe korporacje. Jeżeli  firmy napotkają trudności na francuskim rynku, to aby utrzymać rentowność, będzie im łatwiej zwolnić pracowników. Nie będzie przy tym ważne, czy firmy odnotowują zyski w innych krajach swojej działalności. Z kolei pracownicy mają otrzymać wyższe odprawy. Wszystkie powyższe rozwiązania obowiązują od momentu podpisania ustaw przez Macrona i zaakceptowaniu ich przez Radę Ministrów.

Wprowadzonym reformom towarzyszyły liczne protesty, które jednak osiągnęły wystarczającej masy krytycznej, aby powstrzymać ich uchwalenie. W dodatku z biegiem czasu opór na ulicach znacząco słabł. W połowie września liczebność protestów pod przewodnictwem Powszechnej Konfederacji Pracy (CGT), drugiego co do wielkości związku zawodowego we Francji, osiągnęła szczytową liczbą ćwierć miliona demonstrantów w całej Francji. Dzień przed podpisaniem dekretów demonstracje zgromadziły 132 tysięcy osób. W samym Paryżu w ostatnim tygodniu września protestowało od 16 (według danych policji) do 55 tysięcy (według danych organizatorów) osób. Tydzień wcześniej było to odpowiednio od 24 do 60 tysięcy. 19 października przeciwnicy reformy rynku pracy zgromadzili na ulicach Paryża według własnych danych 25 tysięcy osób (według policji natomiast zaledwie 5,5 tysiąca). Protestujący martwią się szczególnie otwartą furtką dla negocjowania w poszczególnych firmach elementów wynagrodzenia (jak „trzynastek” oraz bonusów za staż pracy), które dotychczas były ustalone i zapewnione przez branżę.

Wprowadzonym reformom towarzyszyły liczne protesty, które jednak osiągnęły wystarczającej masy krytycznej, aby powstrzymać ich uchwalenie.

Chociaż przedstawiciele związków zawodowych mocno niepokoją się wprowadzanymi zmianami, część zapisów jest przez nich aprobowana. Zyskają bowiem kompetencję do nadzoru norm opieki zdrowotnej na poziomie sektorowym. Ponadto większe przedsiębiorstwa będą potrzebowały zgody związków zawodowych, reprezentujących połowę pracowników, na zmianę godzin i warunków pracy. Laurent Berger, przewodniczący CFDT (Demokratyczna Francuska Konfederacja Pracy), największego związku zawodowego sektora prywatnego mówił, że przyszłością ruchu związkowego jest obecność w przedsiębiorstwach, a nie na ulicach. Pod tymi słowami mógłby się podpisać sam Emmanuel Macron, który w czasie największych wrześniowych protestów stwierdził, że demokracji „nie robi się na ulicach”.

Macron liczy, że wprowadzone zmiany zachęcą międzynarodowych inwestorów do tworzenia we Francji nowych miejsc pracy. Przedsiębiorcy mieli być do tej pory „odstraszani” przez silne związki zawodowe i restrykcyjny kodeks pracy, dlatego też Prezydent kusi zagraniczny kapitał deregulacją i „elastycznym” podejściem do praw pracowniczych. Jean-Luc Melenchon, kandydat lewicy na prezydenta, nazywał te kroki zamachem na wartości społeczne.

Wykorzystanie przez Macrona prerogatywy dekretów wykonawczych umożliwiło mu szybkie przedłożenie nowych przepisów prawa pracy, unikając długiej procedury parlamentarnej. Podpisując reformę Macron bez wątpienia patrzył z nadzieją w stronę Berlina. Liczy na to, że zwiększenie konkurencyjności Francji pomoże w zacieśnieniu relacji z Niemcami i ułatwi forsowanie francuskiej wizji Unii Europejskiej. Plan wzmocnienia strefy euro i wyposażenia jej w nowe instrumenty może zostać jednak skomplikowany przez rezultat wyborów w Niemczech. Jednak, jak podkreśla Le Monde „nad klęską Macrona trudno będzie przejść do porządku dziennego”.

Katarzyna Mierzejewska

 

%d blogerów lubi to: