Słowacja w systemowym kryzysie

Choć kryzys polityczny w Bratysławie został zażegnany po ustąpieniu Roberta Ficy, to dotychczasowy przebieg śledztwa w sprawie głośnego zabójstwa dziennikarza wskazuje na systemową zapaść słowackiego państwa.

Dziennikarz śledczy Ján Kuciak i jego narzeczona Martina Kušnírova zostali zamordowani w swoim domu 21 lutego. Od samego początku oczywiste było, że stali się ofiarami zabójstwa na zlecenie. Kimkolwiek był zleceniodawca, wybrał najbardziej drastyczny sposób uciszenia niewygodnego dziennikarza. Był to pierwszy taki przypadek w historii niepodległej Słowacji, a także pierwszy od wielu lat w tej części Europy. Cała sprawa wywołała największe od 1989 roku protesty w całym kraju oraz doprowadziła do dymisji jak dotąd niezatapialnego premiera Roberta Ficy. Szybko okazało się jednak, że kryzys, w którym znalazła się Słowacja nie jest tylko kryzysem politycznym. To raczej efekt długoletniej zapaści aparatu państwa i życia publicznego.

Ostatnie dziennikarskie śledztwo Kuciaka, opisane w niedokończonym artykule dla portalu aktuality.sk, dotyczyło sieci powiązań, którą na wschodzie Słowacji stworzyła kalabryjska mafia – Ndrangheta. Ta organizacja, mniej znana od sycylijskiej Cosa Nostry, od kilku lat wiedzie prym wśród tradycyjnej włoskiej mafii. I choć centrum działań tej grupy przestępczej stanowią południowe Włochy, a jej głównym źródłem dochodu pozostaje handel narkotykami, to według Kuciaka stworzyła także dobrze prosperującą siatkę na Słowacji. Jej działalność, kierowana przez podającego się za biznesmena Antonina Vadalę, miała opierać się głównie na praniu brudnych pieniędzy i wyłudzaniu unijnych dotacji dla rolników. Mafiosa miały chronić powiązania w rządzącej partii SMER, sięgające samego szefa kancelarii premiera.

Poza wątkiem mafijnym, na który wskazują ostatni artykuł dziennikarza oraz sam fakt brutalnej zbrodni, uwagę opinii publicznej przykuwa także kwestia rodzimych oligarchów. Kuciak zajmował się chociażby interesami Mariána Kučnera, oligarchy kojarzonego ze SMER-em i zamieszanego w wiele skandali korupcyjnych. Wszystko wskazuje na to, że kolejne sprawy przeciwko niemu były umarzane na wyraźne polecenie członków rządu. Co więcej, kilka miesięcy przed śmiercią Kuciak był zastraszany przez biznesmena, który w rozmowie telefonicznej groził jemu i jego rodzinie. Dziennikarz zgłosił ten fakt na policję, ta jednak odmówiła wszczęcia śledztwa.

Trudno na podstawie samych doniesień medialnych wyrokować na temat tego, kto stoi za zabójstwem, które wstrząsnęło Słowacją. Sprawa ta odsłoniła jednak przerażający obraz „państwa mafijnego”, jak określają to słowaccy komentatorzy. Państwa, w którym oligarchowie instalują własnych ludzi na stanowiskach w policji, a wysłannicy włoskiej mafii robią interesy z rodzinami prokuratorów; państwa, gdzie śledztwa są prowadzone lub umarzane na polityczne zamówienie. Wreszcie państwa, w którym morduje się dziennikarzy, którzy o tym piszą. Trudno się dziwić, że poziom zaufania do państwa jest dramatycznie niski, a policji według ubiegłorocznych badań Eurobarometru nie ufa aż 53% Słowaków, co jest najgorszym wynikiem w całej Unii Europejskiej.

Obywatelskiemu ruchowi protestu brakuje przywódców i pozytywnego programu. Coraz bardziej przybierają one formę krzyku rozpaczy nad stanem państwa niż realnej siły będącej w stanie kształtować jego politykę.

Ten brak zaufania widać także na protestach „Za uczciwą Słowację”, które nadal regularnie odbywają się w wielu miastach kraju. Demonstrujący domagali się początkowo dymisji rządu, a w szczególności premiera Ficy oraz ministra spraw wewnętrznych Roberta Kaliňáka. Po spełnieniu tych żądań protesty koncentrują się głównie na osobie komendanta głównego policji Tibora Gašpara, który prawdopodobnie również niedługo straci stanowisko. Temu obywatelskiemu ruchowi brakuje jednak przywódców i pozytywnego programu. Coraz bardziej przybierają one formę krzyku rozpaczy nad stanem państwa niż realnej siły będącej w stanie kształtować jego politykę.

Strategią Roberta Ficy od początku kryzysu było postawienie się w roli przywódcy zdeterminowanego, by znaleźć i ukarać sprawców zbrodni. Jednocześnie kategorycznie odmawiał jakichkolwiek ustępstw w sprawie zmian personalnych w rządzie, nazywając wszystkie ataki na SMER politycznym wykorzystywaniem tragedii. Posunął się nawet do insynuacji, że za krytyką ze strony opozycji i prezydenta stoi George Soros. I to właśnie ten brak wyczucia społecznych żądań doprowadził do ostatecznej dymisji premiera, który broniąc swoich współpracowników postawił się na z góry przegranej pozycji. Wyczucia nastrojów społecznych nie stracili bowiem jego koalicyjni partnerzy, którzy zaczęli grozić poparciem przedterminowych wyborów. Razem z Ficą lub niedługo przed nim z rządu odeszli także ministrowie kultury i spraw wewnętrznych oraz szef kancelarii premiera, wszyscy zamieszani w sprawy opisywane przez Kuciaka. Pod koniec marca zaprzysiężony został staro-nowy gabinet pod przewodnictwem Petera Pellegriniego, dotychczasowego wicepremiera.

W ten sposób uratowana została koalicja SMER-u, nacjonalistów z SNS oraz liberalno-konserwatywnej partii MOST-HÍD reprezentującej mniejszość węgierską. Oddaliło to groźbę przedterminowych wyborów, które prawdopodobnie przyniosłyby Słowacji jeszcze większy zamęt. Choć kryzys odbił się na notowaniach SMER-u, to rozdrobniona opozycja nie zyskała w sondażach na tyle, by móc powalczyć o zwycięstwo w wyborach. Tysiące ludzi na antyrządowych demonstracjach nie przekładają się bowiem na znaczący wzrost poparcia dla jakiejkolwiek partii politycznej.

Jedyną postacią na słowackiej scenie politycznej, która zachowała społeczne zaufanie po marcowym kryzysie jest prezydent Andrej Kiska. Jego stanowcze żądanie dymisji osób zamieszanych w korupcję, a także ustąpienia samego premiera, z pewnością przyczyniło się do porażki Roberta Ficy. Prezydent starał się maksymalnie wykorzystać skromne pole manewru, jakie w sytuacjach kryzysowych daje mu słowacka konstytucja. Posunął się nawet do odmowy mianowania nowego kandydata na ministra spraw wewnętrznych, co było zachowaniem niespotykanym w historii niepodległej Słowacji i sprowadziło na niego krytykę konstytucjonalistów.

Z perspektywy parlamentarnej polityki kryzys może wydawać się zażegnany. Osoby, których dymisji domagała się ulica straciły stanowiska, a w Bratysławie rządzi nowy premier ze stabilnym poparciem w Radzie Narodowej. Protesty prawdopodobnie w naturalny sposób zanikną, a kraj wróci do stabilności. Jednak nawet jeśli stabilizacja nie będzie tylko pozorna, to przed Słowacją stoi jeszcze zadanie odbudowy zaufania do polityków i wymiaru sprawiedliwości.

Rzetelne przeprowadzenie śledztwa w sprawie zabójstwa Kuciaka i Kušnírovej to bez wątpienia najważniejszy w tej chwili egzamin dla słowackiego państwa. Niestety nic nie wskazuje na to, żeby miało ono ten egzamin zdać. Jak twierdzi adwokat rodzin zamordowanych i były minister spraw wewnętrznych Daniel Lipšic, śledztwo od samego początku prowadzone było ze wszystkimi wadami „państwa mafijnego”. Na miejscu zbrodni wraz z pierwszymi śledczymi pojawił się szef policyjnej jednostki antykorupcyjnej, którego żona zamieszana jest w interesy z oligarchami. Następnie całą sprawę przekazano do jednostki w Nitrze, również znanej ze swoich kontaktów z lokalnymi biznesmenami. Na dodatek policja wykazała się rażącą nieudolnością. Najpierw przez kilka dni nie mogła ustalić dokładnej daty popełnienia zbrodni, następnie z powodu braku dowodów musiała wypuścić z aresztu Vadalę. Dopiero pomoc włoskiego wymiaru sprawiedliwości doprowadziła do jego ponownego aresztowania. Tak prowadzone śledztwo z pewnością nie pomaga w odbudowaniu nadszarpniętego zaufania do policji.

Nie ulega wątpliwości, że opinia publiczna będzie bardzo dokładnie śledzić całą sprawę i patrzeć na ręce zarówno śledczym, jak i politykom. Prawdopodobnie czeka ją jeszcze kilka wstrząsów związanych z publikacją kolejnych artykułów o „państwie mafijnym” i powiązaniach władzy z oligarchami. Ten olbrzymi potencjał społeczeństwa obywatelskiego powstały przy okazji protestów „Za uczciwą Słowację” może się jednak łatwo przerodzić w rozczarowanie i rezygnację. Trudno bowiem podejrzewać, żeby nowy rząd SMER-u rzeczywiście pragnął transparentności i postawienia przed sądem wszystkich, którzy w ciągu ostatnich lat pod rządami tej partii dopuścili się na Słowacji przestępstw korupcyjnych i oszustw podatkowych. A bez tego nie można mówić o likwidacji patologii, których zabójstwo Jána Kuciaka jest tragicznym skutkiem.

Najbliższe wybory parlamentarne na Słowacji odbędą się dopiero w 2020 roku. To czas wystarczający na utworzenie na bazie obecnych protestów ruchu politycznego, który mógłby odsunąć od władzy skorumpowane elity. Ale również wystarczający na zniszczenie w Słowakach resztek wiary w instytucje państwa i zamiecenie pod dywan niewygodnych spraw. Czas pokaże, który scenariusz się spełni.

Kajetan Stobiecki

Kajetan jest ekspertem Global.Lab ds. Czech i Słowacji. Ukończył historię i filozofię w Kolegium Międzyobszarowych Indywidualnych Studiów Humanistycznych i Społecznych na Uniwersytecie Warszawskim. Aktualnie studiuje Global History na Humboldt Universität i Freie Universität w Berlinie. Jego zainteresowania koncentrują się na Europie Środkowo-Wschodniej.

Zdjęcie: Peter Tkac/flickr

 

%d blogerów lubi to: