[Wielogłos] Grupa Wyszehradzka – dużo słów, mało efektów?
Jaką rolę odgrywa w Unii Europejskiej Grupa Wyszehradzka? Czy jest istotną i spójną grupą nacisku, czy za retoryczną fasadą jedności nie kryje się większy potencjał współpracy? W kolejnej edycji „Wielogłosu” pyta o to Kajetan Stobiecki.
Johannes Schraps [poseł do Bundestagu z ramienia SPD, członek komisji ds. Unii Europejskiej]
Grupa Wyszehradzka – podobnie jak kraje Beneluxu, państwa bałtyckie czy należący do UE członkowie Rady Nordyckiej – bez wątpienia ma swoją stałą pozycję jako półoficjalny wewnątrzunijny format współpracy.
Jeśli spojrzeć na historię powstania V4, której celem była współpraca handlowa po upadku żelaznej kurtyny, silniejsza współpraca w dziedzinie kultury i gospodarki oraz wspólne zainteresowanie członkostwem w UE i NATO, należy przyznać, że kooperacja w ramach Grupy z pewnością przyczyniła się do sukcesu w tej materii.
Współpraca wyszehradzka wiodła do pozytywnych działań także wewnątrz Unii. Przykładem może być kompromis osiągnięty w trudnych wstępnych negocjacjach Porozumienia Paryskiego, do którego w znaczącym stopniu przyczyniła się dyskusja w ramach Grupy Wyszehradzkiej.
Niestety obecnie Grupa Wyszehradzka coraz bardziej postrzegana jest w pozostałych krajach Unii przez pryzmat nacjonalistycznej i częściowo antyeuropejskiej polityki. Jeśli chodzi o demokrację i europejską jedność, w kontekście krajów Grupy nasuwają się zazwyczaj pytania o zagrożenie ładu prawnego i postępowanie w związku z art. 7 przeciwko rządom Polski i Węgier, a także o radykalne odrzucenie wspólnej unijnej polityki migracyjnej.
To właśnie wspólna postawa Polski, Czech, Węgier i Słowacji przeciwko europejskiemu mechanizmowi relokacji uchodźców silnie przyczyniła się od roku 2015 do wzmocnienia wspólnej tożsamości jako „państw Wyszehradu”. Jednocześnie taka postawa wywołała niechęć wobec Grupy w pozostałych krajach UE.
Nie można jednak przeoczyć następujących faktów: Podobnie jak w przypadku innych, mniej lub bardziej luźnych, formatów współpracy wewnątrz Unii także w Grupie Wyszehradzkiej występują różne stanowiska. Za przykład może posłużyć fakt, że Słowacja jako jedyny jak dotąd kraj V4 należy do strefy euro oraz wspiera dalszą integrację w innych obszarach. Jeśli zaś spojrzeć na politykę wobec Rosji, to Polska forsuje zaostrzenie unijnego kursu, podczas gdy pozostałe kraje Wyszehradu opowiadają się raczej za zacieśnianiem współpracy.
Pomimo różnic, Niemcy i te cztery kraje Europy Środkowej mają również wiele wspólnych interesów oraz odpowiadające im możliwości współpracy.
Jako odpowiedzialny za wszystkie cztery kraje Grupy sprawozdawca frakcji SPD w komisji ds. europejskich Bundestagu często mam okazję rozmawiać z przedstawicielami V4, zarówno pojedynczo, jak i wspólnie, w różnych konfiguracjach. Te rozmowy dają mi jasno do zrozumienia jedną rzecz: Pomimo różnic, Niemcy i te cztery kraje Europy Środkowej mają również wiele wspólnych interesów oraz odpowiadające im możliwości współpracy. Jednocześnie sprzeczne poglądy wygłaszane są otwarcie, lecz przyjaźnie. Chciałbym podkreślić, że działa to w obu kierunkach.
Dlatego też będziemy jako SPD dalej wspierać intensywny dialog ze wszystkimi krajami Wyszehradu. Tylko w ten sposób możemy wykorzystać potencjał, który oferuje ten format w kontekście europejskim – na przykład bliską współpracę z krajami Partnerstwa Wschodniego albo zachodnich Bałkanów, gdzie V4 odgrywa bardzo pozytywną rolę.
Tylko w ten sposób możemy jednocześnie podkreślić, że kwestia praworządności w wielu punktach bardzo nas niepokoi. Struktury państwa prawa tworzą podstawy naszych wolnych europejskich demokracji. Każde działanie, które, jak w Polsce i na Węgrzech, ale także w kilku innych państwach, podaje w wątpliwość te podstawy, musi zostać przez społeczność jasno potępione jako antydemokratyczne. Uważam więc konkretne zdefiniowanie i monitoring stanu praworządności za kluczowe dla utrzymania demokracji w Europie. Dlatego też propozycja powiązania wypłat funduszy strukturalnych ze stanem przestrzegania podstawowych wartości demokratycznych jest krokiem w dobrym kierunku. Do tego potrzebne są jednak konkretne wytyczne. Muszą one zostać wypracowane przez wszystkie kraje Unii, a więc wspólnie z państwami V4.
Aneta Zachová [Euractiv.cz]
Od wybuchu kryzysu migracyjnego państwa Grupy Wyszehradzkiej stały się jednymi z najgłośniejszych krytyków Brukseli. Niestety ich działalność jak dotąd kończy się na krytyce i Grupa w zasadzie nie uczestniczy w reformowaniu Unii Europejskiej. Problem nie polega jednak na tym, że krajom V4 brakuje wizji przyszłości Europy albo umiejętności negocjacyjnych czy siły. Chodzi raczej o to, że nie potrafią sformułować swoich planów w konkretnych punktach i zyskać dla nich poparcia poza własnymi granicami.
Światła dziennego nie ujrzała jednak na razie żadna konkretna inicjatywa lub projekt, który kraje Grupy próbowałyby przeprowadzić na poziomie ogólnoeuropejskim.
W Grupie, w przeciwieństwie do pozostałych państw Europy, panuje zgoda co do tego, że należy wzmocnić głos państw narodowych kosztem unijnych instytucji. Skłaniają się ku rozwiązaniu „robić mniej, ale lepiej”, czyli jednej z pięciu wizji nakreślonych w marcu 2017 przez szefa Komisji Europejskiej Jeana-Claude’a Junckera. Potrzeba reformy UE zmierzającej właśnie w tym kierunku jest często wspominana przez wszystkich premierów krajów Grupy Wyszehradzkiej.
Światła dziennego nie ujrzała jednak na razie żadna konkretna inicjatywa lub projekt, który kraje Grupy próbowałyby przeprowadzić na poziomie ogólnoeuropejskim. Dużo bardziej konstruktywnie wrażenie robi obecnie Austria, która do końca roku przewodniczy Radzie UE. Grupa Wyszehradzka przez swoją krytykę, ale i brak działania traci okazję, żeby rzeczywiście wpłynąć na sposób działania Unii Europejskiej w przyszłości.
Sytuacji nie poprawia także reputacja Grupy na Zachodzie. Podczas gdy Polska i Węgry toczą spór z Komisją Europejską i są uważane za „bad boys” całej Unii, przeciwko czeskiemu premierowi toczy się śledztwo w sprawie oszustwa a Słowacja nadal próbuje się otrząsnąć po morderstwie dziennikarza związanym z defraudacją funduszy unijnych.
Jako całość Grupa wkracza więc w proces negocjacji o reformie UE w trudnej pozycji i bez konkretnych propozycji, mimo że sama reforma jest dla niej priorytetem. Wydaje się, że swoje zadanie odda raczej wyborcom, którzy w maju zdecydują o składzie Parlamentu Europejskiego. A w wyborach oczekiwany jest właśnie wzrost siły grup, które będą walczyć o reformę UE.
Łukasz Janulewicz [Center for European Neighborhood Studies, Central European University]
Grupa Wyszehradzka bardzo wcześnie zaangażowała się w debaty na temat reformy UE, wywołane referendum o Brexicie. Wspólne stanowiska wtórowały Procesowi Bratysławskiemu i Deklaracji Rzymskiej, głosząc hasła wzmocnienia roli państw członkowskich wobec Komisji, ale również dokończenia budowy jednolitego rynku i dalszego rozwoju Wspólnej Polityki Bezpieczeństwa i Obrony. Niestety, wbrew zapowiedziom, te wczesne komunikaty nigdy nie przybrały form konkretnych propozycji, porównywalnych z tymi zgłoszonymi przez Emmanuela Macrona na Sorbonie albo Marka Ruttego w Fundacji Bertelsmana.
Ważne, żeby kraje Wyszehradu sformułowały bardziej konkretnie, jakich zmian oczekują od Unii Europejskiej w głównych obszarach bieżącej debaty o jej reformach.
Te i inne wypowiedzi na temat reformy Unii Europejskiej, skupiały się na czterech głównych tematach: reformie strefy euro, dalszym rozwoju współpracy wojskowej, reforma polityki migracyjnej i dokończenie budowy jednolitego rynku. Owszem, węgierski premier Orbán regularnie ekscytuje eurosceptyków na całym kontynencie swoją antyunijną retoryką. Nie stanowi to jednak programu reformy UE, nawet w kierunku eurosceptycznym. Rząd węgierski skupia się prawie wyłącznie na krytyce polityki migracyjnej i ogólnych atakach na Komisje Europejską, której Budapeszt zarzuca ingerencję w sprawy wewnętrzne. Podejście Czech i Słowacji jest raczej ostrożne i pragmatyczne. Te dwa kraje w przeszłości szukały także w polityce europejskiej bliskiego kontaktu z Berlinem. Niemniej, ostatnio widać sygnały że ten kurs może podlegać zmianie pod presją mniejszych radykalnych koalicjantów rządów w Pradze i Bratysławie. Ale i w tym wypadku mamy do czynienia głównie z krytyką polityki unijnej, a nie programem jej reformy. Spośród przywódców V4, najbardziej konkretne propozycje sformował premier Morawiecki w swoim wystąpieniu przed Parlamentem Europejskim w lipcu 2018. Może to być dobrym punktem wyjścia, który daje podstawę dla dalszych rozmów w ramach V4.
Rola V4 w procesie reformy Unii Europejskiej niekoniecznie będzie polegała na stworzeniu jednolitego programu w tej sferze. Jest jednak ważne, żeby kraje Wyszehradu sformułowały bardziej konkretnie, jakich zmian oczekują od Unii Europejskiej w głównych obszarach bieżącej debaty. Będzie to też ważne z punktu widzenie negocjacji przyszłego unijnego budżetu, który też będzie miał istotny wpływ na przyszły kierunek polityki UE. Te negocjacje będą dalszym znaczącym aspektem współpracy w ramach V4. Niemniej, nawet dla hipotetycznego jednolitego i konkretnego programu V4 trzeba będzie znaleźć sojuszników pośród reszty krajów członkowskich UE. Z powodu różnorodności poglądów trzeba będzie znaleźć koalicjantów mających podobne poglądy dotyczące pojedynczych aspektów reformy UE. Do takich konsultacji może być przydatny format V4 plus.
Kajetan Stobiecki [Global.Lab]
Polska, Czechy, Węgry, Słowacja – cztery kraje, które w ciągu ostatnich dwóch lat zwróciły na siebie uwagę państw „starej Unii” jako monolit sprzeciwiający się relokacji uchodźców i reprezentacja „nowej Unii”. Jednak siła i jedność Wyszehradu mogą się bardzo łatwo okazać chwilowym zbiegiem okoliczności.
Kraje V4 różnią się od siebie fundamentalnie zarówno pod względem potencjału, jak i głównych kierunków polityki zagranicznej. Polska jest większa od wszystkich pozostałych krajów grupy razem wziętych jeśli chodzi o liczbę ludności oraz PKB. Jako jedyna posiada również granicę z Rosją oraz dostęp do morza. Czechy pozostają najbogatszym krajem V4 i utrzymują bardzo bliskie relacje z Austrią oraz rządami Bawarii i Saksonii. Ze Słowakami łączy je zaś wspólna historia i kultura, a także niespotykana intensywność współpracy i kontaktów na każdym możliwym poziomie. Słowacja jest jedną z mniejszych unijnych gospodarek, należy za to do strefy euro. Węgry natomiast jako jedyne zostały dotknięte skutkami kryzysu uchodźczego, a ich dotychczasowa polityka jasno pokazuje, że są zainteresowane rewizją układu sił w Europie, a być może nawet europejskich granic.
W kontekście wyborów do Parlamentu Europejskiego wszystkie rządy Wyszehradu grają do jednej bramki – bramki eurosceptycyzmu przy jednoczesnym żądaniu utrzymania wysokich nakładów na politykę spójności i wspólną politykę rolną.
Do tego dodać należy spór Polski i Węgier z Komisją Europejską dotyczący rządów prawa, otwarcie prorosyjską politykę Budapesztu czy problemy z mniejszością węgierską na Słowacji. Okazuje się, że interesy krajów Grupy Wyszehradzkiej są w większości przypadków różne, a czasem wręcz sprzeczne.
A jednak łączy je wspólna historia integracji europejskiej, status nie najgorzej sobie radzących, ale peryferyjnych gospodarek Unii oraz pewne cechy odległe od zachodniego wzorca kultury politycznej. W przypadku Czech i Słowacji będzie to oligarchizacja, w przypadku Polski i Węgier jawnie kolizyjny kurs z zasadami demokracji liberalnej. Wszędzie też populistyczne partie rządzące utrzymują wysokie poparcie.
Być może to postrzeganie V4 przez pryzmat tych cech w Brukseli sprawia, że Grupa wydaje się dużo silniejsza i bardziej jednolita niż jest w rzeczywistości. Wygląda też na to, że najbliższe wybory europejskie i negocjacje budżetu UE mogą ten obraz wyłącznie wzmocnić. W tym przypadku bowiem wszystkie rządy Wyszehradu grają do jednej bramki – bramki eurosceptycyzmu przy jednoczesnym żądaniu utrzymania wysokich nakładów na politykę spójności i wspólną politykę rolną. Czas pokaże, czy taka wizja znajdzie zrozumienie wśród wyborców w kraju i polityków na Zachodzie.
Głosy zebrał Kajetan Stobiecki.
Rubryka „Wielogłos” powstaje dzięki wsparciu Fundacji im. Friedricha Eberta.